Więc zaczynamy od początku pierwsza przejażdżka po zimię erka zapaliła bezproblemowo, jak zawsze chwilke na ssani potem wyłączyłem ssanie poczekałem aż obroty będą około 1,2 tyś i jazda wszytko działa ok ładnie leci na obroty itp, po ok 0,5-1 km moto nagłe na sekunde-dwie spadł z obrotów i nagle z szarpnięciem odzyskał pełną moc i tak w czasie jazdy kilka razy się stało, potem znów spadł z obrotów chwile na słabych obrotach pochodził nie reagując na manetke i zgasł... nie odpalał przez jakis czas ( zdążyłem na parking do pchać ) i zapalił na dotyk. Po znowu kilku set metrach ta sama sytuacja ( spadał z obrotów, gasł, po okolo 5-10 minutach zapalał ) pierwsze sprawdziłem świecę i przeczysciłem, ciężko było żeby zapalił a jak zapalił to ta sama sytuacja. Drogie to gaźniki, wyciągnąłem przeczysciłem ( mój błąd bo nie liczyłem obrotów od mieszanki, i ustawiłem według serwisówki na 1 i 1/4 obrotu (chyba) i od tamtej pory już nie odpala :/ za pomoc będę wdzięczny
No właśnie - czy to nie dziwne, że erka potrzebuje akumulatora do pracy po odpaleniu? Wszędzie tak jest?
ER-5 1998r. Od 07.04.2014r.
SV650S 2007r. Od 29.04.2018r.
Chętnie pomogę również w zakresie projektowania elektroniki oraz szeroko rozumianej informatyki i komputerów.
Naładowałem akumulator założyłem i za chyba trzecim razem odpalił wreszcie nie wiem, może było coś zapchane albo cuś niemiałem jeszcze okazji się dalej przejechć ale pochodził z 15 minut bez zarzutów