Strona 1 z 1

Pieniny 2016

: 26 lip 2016, 01:41
autor: mariusz6793
Cześć wszystkim!
Parę dni temu wróciłem z przelotu po południowej Polsce i kawałku Słowacji.
Czas poza swoją bazą noclegową spędzałem głównie za kierownicą ER-ki, więc o jakichś większych spacerach nie było mowy.
Niestety tekstyl nawet bez żadnych podpinek nie nadaje się do spacerów w lipcu, nie wspominając o długich butach Büse, w których miałem dwie powodzie :omg:
W trasę wyjechałem spakowany w dwie miękkie sakwy Oxforda po 24l każda i kuferek - 28 litrową Awinę, do tego doszedł uchwyt na telefon na kierownicę, gniazdo zapalniczki i niezbędną rzecz na urlopie - zegarek! Nie pamiętam, o której wyjechałem, ale wiem, że na miejscu byłem około godziny 13:00.
Trasa przebiegała mniej więcej tak: http://tiny.pl/g957m
Tego dnia rozejrzałem się po okolicy, skoczyłem piechotą pod zamek w Czorsztynie
Obrazek
("pożyczone" zdjęcie)
Następnego dnia nie mogąc się nacieszyć tamtejszymi drogami i ilością motocyklistów na drogach wyruszyłem w stronę Szczawnicy, gdzie odwiedziłem również Biedronkę celem nabycia prowiantu. Stamtąd zamiast wracać, pojechałem w przeciwną stronę i zatrzymałem się w Wąwozie Homole w Jaworkach.
Przed tymże wyjazdem odrobinę zaryzykowałem zakładając jeansy na tyłek. Z kaskiem w ręce i ubrany w moje ukochane buciki i kurtkę postanowiłem się przejść tymże wąwozem. Komfort był na początku w miarę niezły. Jednak im dalej w las tym więcej drzew i coraz więcej potu na twarzy, plecach czy w butach.
Widząc w oddali wyciąg krzesełkowy, którym można zjechać na dół postanowiłem zdjąć buty i maszerować w skarpetkach trzymając w rękach kask, kurtkę, buty i butelkę wody. Dobrze, że byłem w jeansach, bo ludzie na szlaku obejrzeliby chyba również moje bokserki :mrgreen:
O, taki widoczek z wyciągu:
Obrazek
Zjechałem na dół, chwilę poszukałem parkingu gdzie zostawiłem ER-kę i pojechałem do mojej bazy noclegowej celem obejrzenia finału Mistrzostw Europy.
Kolejny dzień przyniósł ze sobą odwiedziny zamku w Niedzicy, gdzie nie byłem od podstawówki. Powiem Wam: nie zmienił się zupełnie :D Oczywiście obyło się bez Er-ki, bo Czorsztyn i Niedzica to miejscowości nad tym samym jeziorem, tylko że po różnych stronach. Połaziłem po zamku, posłuchałem o jego historii. Potem na pobliskiej plaży leżing i smażing do około 18:00.
Obrazek
("pożyczone" zdjęcie)
Następny dzień to z kolei Zakopane: skocznie, Krupówki, jakiś oscypek. Te z żurawiną całkiem smaczne. Wszystko bez większych przygód. No może oprócz tego, że nie chcąc wracać Krupówkami pod skocznie i pozostawioną tam Er-kę postanowiłem wrócić bocznymi uliczkami robiąc przy tym 2-3km więcej.
Trasa: Czorsztyn -> Nowy Targ -> Poronin -> Zakopane i nikt inny jak ja pod skocznią :oops:
Obrazek
Następnego dnia zamiast jeździć czy chodzić postanowiłem popływać. Wybrałem się ze swojej czorsztyńskiej bazy do Sromowców Niżnych celem wykupienia biletów na spływ i powrotnego na busa. Koszt takiego spływu i powrotu jest równy prawie dwóm bakom paliwa, ale jakoś nie mogłem sobie odmówić.
Obrazek
Kolejny już dzień przyniósł więcej kilometrów w siodle. Pojechałem do nadgranicznej miejscowości Červený kláštor (Czerwony Klasztor), gdzie jak się okazało nie obowiązują obie waluty (a spodziewałem się, że złotówki będą ok), a samo Euro. Brak kantoru i brak możliwości zakupu wejściówki przyspieszył mój odjazd z Červenego kláštoru. Skoro już byłem na Słowacji to zrobiłem sobie taką oto rundkę:
Czerwony Klasztor -> Kamionka -> Lubowla -> Plavnica -> Čirč -> Muszyna.
W Muszynie zjadłem pyszny kotlecik z kurczaka z ziemniaczkami i sałatkami w barze "Panorama". Poprawiłem lodem karmelowym/toffi i postanowiłem wracać, bo godzina zaczynała być późna, a nie chciałem budzić gospodarzy w mojej bazie noclegowej.
Przedostatni dzień był delikatnie mówiąc średni. Chmurzyło się, podejrzewałem, że się rozpada. Zostałem w okolicy. Kilkanaście minut spacerkiem i moim oczom ukazał się taki widoczek:
Obrazek
Tego dnia oprócz spacerku do wspomnianego lasu uskuteczniłem tylko leżing w domku i posmarowałem łańcuch, bo już się o to prosił wracając z Muszyny.
Ostatni dzień to zbieranie maneli, ogólne ogarnięcie pokoju, pożegnanie się z gospodarzami.
Powrót był trudniejszy niż przyjazd, bo przez pierwsze 100km trasy padał deszcz. Nie zraziło mnie to zbytnio, bo ogólnie jazda motocyklem mnie cieszy niezależnie od pogody. No chyba, że nie mam możliwości ominięcia korka, a jest 40° i jestem w pełnym tekstylu.
Na koniec ostatnie foto gdzieś z trasy:
Obrazek
I jeszcze coś: w przyszłym roku kierunek Bałtyk :love:

Re: Pieniny 2016

: 26 lip 2016, 09:56
autor: Kamyk
Super! W końcu ktoś zamieścił opis wypadu! :)

Pozdrawiam,
Kamyk

Re: Pieniny 2016

: 26 lip 2016, 11:03
autor: mariusz6793
O, faktycznie. Ostatni post z 2015 roku.
Mam nadzieję, że w miarę składnie napisałem, bez większych błędów, i że da się to przeczytać :)
I że nie złamałem niczym regulaminu.

Re: Pieniny 2016

: 27 lip 2016, 01:04
autor: Kosciej103
Bylem w okolicy tez od czwartku do poniedziałku. Te same atrakcje zaliczałem :). Pozdro.