Po niedzielnej wycieczce, gdzie na dystansie 200 km Eryk 2 razy zgasł, postanowiłem zrobić przegląd układu paliwowego. W ubiegłym roku również zdarzały mu się takie fochy, ale obstawiałem elektrykę. Po jakimś czasie odpalał, ale musiałem się rozrusznikiem nakręcić. W niedzielę wystarczyło, że na chwilkę przestawiałem kranik na PRI, z powrotem na ON i odpalał bez problemu. Za drugim zgaśnięciem nawet nie zsiadałem z moto. Czyli - na mój rozum - paliwo nie szło do gaźników. Główny podejrzany - kranik. Okazało się, że w istocie kranik żył własnym życiem. Raz nie puszczał paliwa w ogóle (poza PRI), a raz lało się we wszystkich pozycjach na zgaszonym. Na szczęście mam nowiutkie zaworki iglicowe, więc nie czekała mnie zmiana oliwy. Rozebrałem, przeczyściłem wszystkie elementy (bagno jakieś tam było), ale nadal lekko przepuszczał na ON i RES mimo braku podciśnienia. Membranka bez uszkodzeń, ten maleńki oring na zaworku też nieźle wyglądał, ale nie widziałem go, jak był nowy
Problemu podciekania pozbyłem się rozciągając nieco sprężynkę dociskającą membranę z zaworkiem. Działa póki co luksusowo.
Na wszelki wypadek zamówiłem w Kawasaki oringa i sprężynkę. Koszt ok. 20 zł, a w moim przypadku taki zestaw naprawczy powinien wystarczyć.
Jeśli zatem membrana jest cała, a kranik cieknie, może wystarczy właśnie trochę wzmocnić docisk tej sprężynki? U mnie pomogło. Oczywiście po uprzednim dokładnym przeczyszczeniu WSZYSTKICH elementów kranika.