Syndrom 5 tyś. kilometrów - Prawda czy Fałsz ?
: 23 sie 2011, 14:25
Witam
Istnieje w świece motocyklistów taki mit, że średnio co 5 tyś km zdarza się jakiś wypadek, uślizg, kolizja.
Zostało to również opisane na ścigaczu:
http://www.scigacz.pl/Motocyklowy,syndr ... 11232.html
Ja uważam że jest w tym odrobina prawdy. Kupujemy motocykl i zaczynamy na nim spokojnie jeździć, by nauczyć się, jak sprzęt się zachowuje w zakrętach itd. Stopniowo z upływem czasu i powiększaniu naszego licznka o kolejne km stajemy się coraz pewniejsi za kierownicą. Zaczynamy jeździć bardziej agresywnie, próbując wykorzystać w pełni możliwości naszego sprzęta. i właśnie wtedy zdarza się jakaś sytuacja która nas całkowicie przerośnie. Świadomie bądź nie. Zbytnio zaczynamy wierzyć we własne umiejętności. Wykonujemy jakiś manewr który już nie raz wykonywaliśmy, aż tu nagle.....gleba. Wielki szok, jak to się mogło stać, ale po chwili przyjmujemy cios na klatę i jedziemy dalej, tym razem spokojniej, mając wciąż w głowie ostatni wypadek. Z czasem znowu zaczynamy w siebie wierzyć coraz bardziej i pewniej odkręcać manetkę i .......... zataczamy kółko.
Mój ostatni wypadek zdarzył się w okolicach 4-5 tyś km najechanych od momentu kupna ERki. Coś w tym jest. W moim przypadku mit się sprawdził.
Takie wypadku powinny nas czegoś uczyć. Uczyć przede wszystkim by nie przesadzać z wiarą w nasze umiejętności, gdyż przy następnym "kółku" sytuacja może wyglądać znacznie gorzej.
Jak wy się do tego odnosicie ?
Istnieje w świece motocyklistów taki mit, że średnio co 5 tyś km zdarza się jakiś wypadek, uślizg, kolizja.
Zostało to również opisane na ścigaczu:
http://www.scigacz.pl/Motocyklowy,syndr ... 11232.html
Ja uważam że jest w tym odrobina prawdy. Kupujemy motocykl i zaczynamy na nim spokojnie jeździć, by nauczyć się, jak sprzęt się zachowuje w zakrętach itd. Stopniowo z upływem czasu i powiększaniu naszego licznka o kolejne km stajemy się coraz pewniejsi za kierownicą. Zaczynamy jeździć bardziej agresywnie, próbując wykorzystać w pełni możliwości naszego sprzęta. i właśnie wtedy zdarza się jakaś sytuacja która nas całkowicie przerośnie. Świadomie bądź nie. Zbytnio zaczynamy wierzyć we własne umiejętności. Wykonujemy jakiś manewr który już nie raz wykonywaliśmy, aż tu nagle.....gleba. Wielki szok, jak to się mogło stać, ale po chwili przyjmujemy cios na klatę i jedziemy dalej, tym razem spokojniej, mając wciąż w głowie ostatni wypadek. Z czasem znowu zaczynamy w siebie wierzyć coraz bardziej i pewniej odkręcać manetkę i .......... zataczamy kółko.
Mój ostatni wypadek zdarzył się w okolicach 4-5 tyś km najechanych od momentu kupna ERki. Coś w tym jest. W moim przypadku mit się sprawdził.
Takie wypadku powinny nas czegoś uczyć. Uczyć przede wszystkim by nie przesadzać z wiarą w nasze umiejętności, gdyż przy następnym "kółku" sytuacja może wyglądać znacznie gorzej.
Jak wy się do tego odnosicie ?