
Znajomy mechanik telefonicznie podpowiedział mi, że to pewnie jakiś syf wpadł do gaźnika i można spróbować go przepalić jak moto będzie zimne. Idąc tym tropem odstawiłem moto do ostygnięcia, po czym odpaliłem na pełnym ssaniu i trzymałem tak dość długo (dłużej niż jakbym tylko rozgrzewał). I o dziwo zadziałało! Moc wróciła i to bez rozbierania moto.
Wiem, że to doraźny sposób, a czyszczenie i tak lepiej zrobić, ale przynajmniej do serwisu mogę teraz dojechać z pełną mocą
